Serwis informacyjny

Komentarz prof. Strupczewskiego do raportu World Nuclear Industry Status Report

Data dodania: wtorek, 28 października 2014, autor: nuclear.pl

W nawiązaniu do zaprezentowanego w poniedziałek raportu World Nuclear Industry Status Report autorstwa pana Mycle Schneidera przedstawiamy komentarz ekspercki dr inż. Andrzeja Strupczewskiego, prof. nzw. NCBJ.

prof. Andrzej Strupczewski, fot. Newseria
prof. Andrzej Strupczewski, fot. Newseria

Świat potrzebuje energii, zarówno energii z paliw kopalnych, ze źródeł odnawialnych i z energii jądrowej. Pan Schneider przedstawił raport o stanie energetyki jądrowej zawierający sporo prawdziwych liczb i faktów, ale także twierdzeń nieobiektywnych lub sprzecznych z rzeczywistością, wynikających z polityki prowadzonej przez Greenpeace wobec energetyki jądrowej.

Faktem jest, że względny udział energii jądrowej w ogólnej produkcji energii na świecie zmalał w ostatniej dekadzie, a obserwowany dziś renesans energetyki jądrowej nie zaowocował jeszcze wyraźnym wzrostem liczby bloków jądrowych. Jest to zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę kryzys ekonomiczny w latach 2008/2009 i katastrofę w Fukushimie, spowodowaną podwójnym uderzeniem najsilniejszego w historii Japonii trzęsienia ziemi i tsunami. Budowa elektrowni jądrowej wymaga długiego przygotowania i obecnie widać, jak rośnie liczba krajów zaczynających programy jądrowe, a wzrost liczby bloków oddawanych do eksploatacji nastąpi za kilka lat. Tymczasem energia jądrowa jest największym niskoemisyjnym źródłem energii w Unii Europejskiej, tanim i niezawodnym, i pozostanie nim w przyszłości.

Nie można proponować budowy wiatraków i paneli słonecznych zamiast elektrowni jądrowych. Przekonali się o tym Brytyjczycy, którzy mogą wykorzystywać stałe i silne wiatry znad Atlantyku, Hiszpanie, którym energia słoneczna nie wystarcza, gdy zapadnie noc, a przede wszystkim Niemcy, którzy zdecydowali się na rewolucję energetyczną i masową budowę wiatraków i paneli fotowoltaicznych. Ale energia z wiatraków na morzu jest droga, 190 euro/MWh, podczas gdy z elektrowni jądrowych istniejących obecnie 60 euro/MWh, a z przyszłych ulepszonych pod względem bezpieczeństwa max około 90 euro/MWh. Niemcy ponoszą ogromne koszty, wynoszące obecnie 24 miliardy euro rocznie, a mające wzrosnąć do 30 miliardów euro na rok. Koszty te płacą odbiorcy - i dlatego cena energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w Niemczech wynosi 28 eurocentów/kWh, podczas gdy we Francji - bazującej na energetyce jądrowej - tylko 15 eurocentów/kWh. Efekt to 800 000 rocznie wyłączeń odbiorców w Niemczech, którzy nie mogą zapłacić rachunków za prąd - i to w kraju znacznie bogatszym od Polski. Czy taką przyszłość chcemy zgotować Polsce?

A w skali całego kraju występuje dodatkowa zasadnicza trudność. Gdy nie ma wiatru i jest noc, lub nawet w dzień, jeśli są chmury, wiatraki i panele słoneczne dają bardzo mało energii. Poza tym jest to energia nie dość, że droga to wyjątkowo nieprzewidywalna. Cisza lub nagłe zachmurzenie może dramatycznie zredukować ilość energii elektrycznej wytwarzanej przez wiatraki lub panele fotowoltaiczne! Z tego względu operatorzy systemów przesyłowych przy planowaniu wytwarzania w systemie uwzględniają zwykle zaledwie ok. 5% mocy nominalnej wiatraków. Nie sięgając dalej, w drugim tygodniu grudnia 2013 r. wszystkie wiatraki w Niemczech stały bezczynnie, a panele słoneczne dawały kilka procent energii. Przez 5 dni elektrownie węglowe i jądrowe pracowały pełną mocą, a dodatkowo trzeba było importować energię elektryczną przez potężny most energetyczny ze Skandynawii, gdzie pracowały kolejne elektrownie wodne i jądrowe. A co stałoby się w Polsce - która nie ma mostu energetycznego do Skandynawii - przy zaniku wiatru, gdyby wiatraki miały dostarczać średnio 10% energii elektrycznej, to jest 16 TWh rocznie, a więc 44 GWh na dobę? Wszystkie elektrownie szczytowo-pompowe w naszym kraju mogą dać do sieci zmagazynowaną energię równą 8 GWh, a ich łączna moc osiągalna wynosi 1754 MW. W razie braku wiatru mogłyby one tylko częściowo zastąpić wiatraki (nawet "tylko" 10% udział mocy - nie energii! - z wiatraków to 2500-3000 MW) i to maksymalnie przez 4-5 godzin. A potem ... co?

Poza tym elektrownie szczytowo-pompowe nie zostały zaprojektowane i zbudowane do kompensowania niedoboru produkcji z OZE, lecz do częściowej kompensacji dobowych zmienności obciążenia systemu elektroenergetycznego i świadczenia regulacyjnych usług systemowych (ancillary services) na rzecz operatora systemu przesyłowego.

Obecnie odpowiedzią jest budowanie zapasowych elektrowni gazowych lub utrzymywanie elektrowni węglowych pracujących na biegu luzem, by można było szybko podnieść ich moc, gdy zabraknie wiatru. Ale praca na biegu luzem powoduje duże koszty, a konieczność budowy zapasowych elektrowni gazowych ogromnie zwiększy koszt i tak już drogiej energii z wiatru.

Bankructwo osławionej niemieckiej Energiewende jest coraz bardziej widoczne:

  • 40 mln niemieckich gospodarstw domowych i inni konsumenci w latach 2000-2013 dopłaciło 106 mld euro producentom energii z OZE, a rząd szacuje, że do 2040 kwota ta osiągnie ok. 1 bilion euro,
  • Koszty energii z OZE bynajmniej nie spadają,
  • Emisje zanieczyszczeń do środowiska (w tym dwutlenku węgla) nie spadają lecz rosną, bo elektrownie jądrowe zastępowane są węglowymi! Od 2010 produkcja energii elektrycznej z elektrowni węglowych w Niemczech wzrosła aż o 68%!
Dlatego Polska nie może zaakceptować postulatu nadmiernego zwiększania udziału wiatru i słońca w naszym systemie energetycznym. Wysokie koszty energii i brak pewności stałego zasilania powodują już odpływ przemysłu z Niemiec. Polski nie stać na takie rozwiązanie.

Nieścisłości w raporcie - uwagi prof. A. Strupczewskiego

Tagi


Podziel się z innymi


Komentarze