Serwis informacyjny

Prof. Świrski: Energetyka jądrowa przegrywa wojnę o „zdobywanie serc i umysłów”

Data dodania: wtorek, 12 września 2017, autor: konradswirski.blog.tt.com.pl/

Ostatnie wydarzenia związane z elektrownią jądrową Tihange pokazują bolesna prawdę – dyskusja o energetyce jądrowej nie rozgrywa się i już nigdy nie będzie się toczyć według argumentów technicznych i jako spór ekspercki. Gorąca dyskusja o radioaktywnych chmurach nad Polską i tabletkach jodu pokazuje, że teraz to sprawa „serc i umysłów” i w jakichkolwiek planach rozwoju polskiego energy mix – trzeba to także uwzględnić.

Elektrownia jądrowa, fot. Portal nuclear.pl
Elektrownia jądrowa, fot. Portal nuclear.pl

W internecie natrafiłem na bardzo interesujący artykuł Hanny Schneiber (http://www.pl.ism.uw.edu.pl/wp-content/uploads/2013/02/Schreiber-Zdobywanie-serc-i-umyslow-w-Afganistanie.pdf), dotyczący problemów działań politycznych i militarnych, w którym szeroko pokazana jest historia często używanego, zwłaszcza przez Amerykanów, pojęcia „zdobywania serc i umysłów” (winning hearts and minds – WHAM). W każdym konflikcie zbrojnym i interwencji, które to po początkowych sukcesach militarnych zaczynały przypominać bezdenne bagno, Amerykanie przypominali sobie i szeroko planowali „zdobywanie serc”. Okazuje się, że bez poparcia obywateli, bez nawet przezwyciężenia ich irracjonalnych lub racjonalnych strachów – nie da się wygrać żadnych konfliktów – problem WHAM był stawiany jako kluczowy w Wietnamie, Iraku i Afganistanie. I niestety im więcej Amerykanie mówili o tym w prezentacjach i raportach tym mniej stosowali w praktyce – bo historia tych trzech konfliktów kończy się bardzo podobnie, a serca zawsze należą do drugiej strony. W pewien sposób można „zdobywanie serc i umysłów” uogólnić do wszystkich operacji wprowadzania potencjalnie konfliktogennych operacji w społeczeństwie.

Energetyka jądrowa – serc i umysłów nie wygrywa. Warto porównać pierwsze idealistyczne podejście z lat 50 i 60-tych poprzedniego wieku, kiedy w energetyce jądrowej upatrywano nadzieje na lepszy, technologiczny świat.

Szybko okazało się, że energetyka jądrowa to nie tylko tania i powszechna energia, ale także problemy związane z awariami, które nie powinny się zdarzyć. Pomimo, że typowe analizy bezpieczeństwa wskazywały znikome prawdopodobieństwo awarii, duże (ciężkie – severe) awarie prowadzące nawet do stopienia rdzenia i uwolnienia nukleoidiów zdarzyły się i zawładnęły opinią publiczną. Jest to podstawowy problem energetyki jądrowej- wskazywanie, że analizy były właściwe, tylko nie uwzględniały pewnych, nowych czynników- zwykle był to błąd ludzki lub szczególny nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Na dodatek energetyka jądrowa z pozytywnego bohatera marzeń o nowym, lepszym świecie stała się czarnym bohaterem koszmarów. Radioaktywność, apokaliptyczne postindustrialne scenografie, nuklearne awarie i milionowe ofiary – to obecnie klucz przekazu w filmach. Do naszych umysłów i serc dociera ciągły strumień podprogowego przekazu – broń nuklearna, nuklearny grzyb, mutanci i strach. Warto to docenić – to połączenie energii jądrowej z przekazem z kin – zrobiło niesłychane spustoszenie w typowym odbiorze społecznym.

Energetyka jądrowa – przegrywa własną walkę o serca i umysły. Widać to właśnie w ostatnich wydarzeniach związanych z belgijską elektrownia jądrową. Tihange powstało w latach 70-80 tych (pierwszy reaktor mocy 1009 MW w 1975 roku , drugi 1055 w 1983 roku i uzupełniony trzecim 1089 MW w 1985 roku). Elektrownia do tej pory pracowała przy znikomej ilości problemów. Zanotowano tylko dwa incydenty poziomu INES -2, które nie oznaczają żadnych problemów związanych z radioaktywnością i problemami dla okolicznych mieszkańców – skala jest 7-mio stopniowa gdzie 7 kategoria to stopienie rdzenia i rozszczelnienie obudowy reaktora. Obecnie bardzo rygorystyczne kontrole stanu reaktorów wykazały mikropęknięcia na Tihange 2 i stały się przyczyną obecnego medialnego problemu. Mikropęknięcia to pewien rodzaj wierzchołka góry lodowej pokazującego, pop pierwsze- że reaktor jądrowy pomimo długiego okresu eksploatacji kiedyś także będzie miał swój koniec i po drugie, że wykorzystywanie reaktora w długotrwałym okresie eksploatacji może pokazać wszystkie wcześniej popełnione błędy konstrukcyjne i niestety też mało przyjemne koszty związane z dodatkowymi analizami i zabezpieczeniami, a na sam koniec także z zamknięciem samego reaktora i usunięciem materiałów radioaktywnych. O ile lata 50-70-te to początek atomowej ery i budowa wielu bloków, to obecne lata to także (poza inwestycjami) także czas zamykania wielu elektrowni i mniej spektakularne prace. Na to wszystko nakłada się właśnie obecny stan „serc i umysłów” – każda informacja z energetyki jądrowej będzie odbierana źle i natychmiast wyolbrzymiana w mediach społecznościowych. W związku z analizami w Tihangem w niedaleko położonym niemieckim mieście Akwizgranie rozdano tabletki jodu, co stało się medialną sensacją. Media natychmiast stworzyły fake newsy o awarii, radioaktywnej chmurze nad Polską i konieczności ochrony dzieci. Stan umysłów jest całkowicie rozchwiany, wystarczy jakiekolwiek news o energetyce jądrowej, a niektórzy biegną do aptek. Sam byłem kiedyś świadkiem sytuacji, kiedy ktoś pytał się o … jodynę i możliwość picia na wszelki, profilaktyczny wypadek. Jakakolwiek informacja nawet nie o awarii, a małym problemie w elektrowni jądrowej staje się newsem i zaraz budzi kolejne społecznościowe newsy o podwyższonym poziomie promieniowania nad Polską (tak było pewne czas temu przy problemach w obiegu wtórnym w ukraińskim Zaporożu). Scenariusz jest zawsze ten sam – Państwowa Agencja Atomistyki dementuje i pokazuje (codziennie on line) stan pomiarów radiacyjnych na terenie kraju (www.paa.gov.pl), ale cześć osób i tak nie wierzy, bo ma w sercach powiązanie reaktorów z awariami i mutantami. Cały ten proces będzie się powtarzał co pewien czas.

Niestety uważam, że jest to problem równie wielki (a może nawet i większy) niż zdobycie potencjalnych funduszy na budowę polskich atomowych. Nie da się skutecznie przeprowadzić programu bez zdobycia „umysłów i serc”, a te dziś poprzez katastroficzne filmy i przez konkretne przypadki problemów i awarii są pełne obaw i strachu. Warto też popatrzeć na doświadczenia amerykańskie z Wietnamu, Afganistanu i Iraku – niezależnie od posiadanej technologii, sprzętu, pieniędzy i politycznej determinacji – bez umysłów i serc – zawsze trzeba będzie się wycofać

Konrad Świrski - http://konradswirski.blog.tt.com.pl


Podziel się z innymi


Komentarze